Adminka
Dołączył: 31 Mar 2007
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Temat postu: Wspomnienia z życia Natalie |
|
|
Siedziała zapatrzona w okno, nie widząc barw za nim, nie widząc jak ludzie biegają, próbując złapać uciekający im czas. Oparła głowę o szybę. Była zimna, tak jak zimne stało się jej serce. A przecież…
Przed niewidzącymi oczyma pojawiły się obrazy. Nie były już takie wyraźne, ale wiedziała, że nigdy nie zatrą się całkiem.
Ponownie utkwiła oczy pełne łez w oknie. I zobaczyła….
To był normalny dzień, jak każdy poprzedni jednakowo monotonny i szary. Chyba gdzieś za oknem pojawiła się wiosna. Przynajmniej tak mówili ludzie, będący dookoła. Jednak Natalie nie miała czasu, aby to zauważyć. Żyła w pośpiechu, podobnie zresztą jak tysiące innych ludzi.
Była ładną kobietą. Miała w sobie to coś, co przyciągało do niej mężczyzn, a jednak nie była z nikim na dłużej. Być może dlatego, że nie goniła czasu, który nieuchronnie i bezustannie jej uciekał.
Kiedyś w młodości popełniła jeden poważny życiowy błąd, który okupiła łzami i bólem. Upokorzenie też jej nie ominęło. Być może właśnie dlatego postanowiła być sama, ale sama nie była tak do końca.
W jej sercu była ogromna miłość.
Przypomniała sobie jak wyglądał. Ciemne włosy, krótko ostrzyżone okalały zawsze uśmiechniętą twarz. Wielkie oczy z zaciekawieniem wpatrywały się we wszystko dookoła. Były brązowe. Takie kochała najbardziej. Czasem mówiła, że jest jej mężczyzną, a on uśmiechał się wtedy.
Jej głowa ponownie oparła się o zimną szybę. Było jej zbyt ciężko, po tym wszystkim co spotkało ją w tak krótkim życiu. Przymknęła powieki. Westchnęła głęboko. I wraz z kolejną łzą zobaczyła kolejne obrazy.
Szli za rękę. Rozmawiali. Potem coś mu tłumaczyła, a on kiwał głową ze zrozumieniem, choć nigdy nie był pokorny, ale kochała w nim tą jego zadziorność.
Zacisnęła dłonie na chłodnym parapecie, łamiąc paznokcie.
Koleżanki w pracy często zazdrościły jej tego, że potrafiła o siebie dbać, że była elegancka. Zazdrościły jej też tej niezależności, której uczyła się cały czas z dnia na dzień stale na nowo. Pokonywanie przeciwności wzmacniało ją, ale teraz nie chciała być już silna.
W jednej chwili pomyślała, że dość ma takiego życia, że nie chce być niezależna. Twarz wykrzywił grymas, bo poczuła niespodziewaną złość. I ponownie głowa opadła na szybę, znacząc kolejne ślady.
Przetarła dłonią mokre od łez oczy. Spojrzała przed siebie. Już nie widziała okna. Zobaczyła to, co było dalej poza nim.
Poczuła, że czas nagle się cofnął.
Otworzyła szerzej oczy i zobaczyła jego. Szedł sobie spokojnie chodnikiem. Uśmiechnęła się. Czekała na niego, dlatego tak jak dziś oczy miała utkwione w przepaści okna, wychodzącego na drogę, którą zawsze wracał.
Wtedy na chwilę odwróciła się, aby przygotować ciepły posiłek. Po czym ponownie wróciła do okna. Był już blisko. Zobaczył ją. Pomachał, a ona wyraźnie widziała, że się uśmiecha.
I wtedy nie wiadomo skąd pojawiło się zło. Och, gdyby mogła to przewidzieć, gdyby wiedziała, nie stałaby w tym oknie, wypatrując jego postaci.
Zło miało ciemny kształt pędzącej ciężarówki. Zobaczyli ją w tym samym momencie. Sekundę za późno. A potem zło przybrało kolor czerwieni, którą ziemia zaczęła wysysać.
Nie potrafiła znaleźć telefonu, ani drogi do drzwi, aby wybiec. Nie potrafiła się ruszyć. Nie potrafiła oddychać ani myśleć. Jedynie olbrzymi, głośny krzyk wydarł się z jej piersi. Na dole już stała karetka. Ktoś z ludzi widząc wypadek wezwał ją i przyjechała natychmiast. Jednak o parę sekund za późno. Zobaczyła jak go zabierają. Jeszcze nie wiedziała. Nie pamięta jak i kiedy dotarła do szpitala. Wie, że pomogli jej obcy ludzie.
A tam zło przybrało kolor bieli lekarskiego fartucha i mroku przed oczyma, kiedy osunęła się na podłogę.
Ten obraz nigdy nie zniknie z jej serca. Nigdy go nie wymaże, bo nie chce. Ze wszystkich sił chce pamiętać każdą chwilę spędzoną razem. Życie było za krótkie, zbyt brutalne.
Oderwała głowę od szyby. W dłoni ściskała mały papier. Kiedyś bawili się w pisanie na kawałkach papieru o swoich uczuciach. Śmiali się wtedy beztrosko jak dzieci. Otworzyła dłoń. Kartka była pognieciona, ale widać było wyraźnie to, co wtedy napisał i narysował. Drżącymi dłońmi rozwinęła ją powoli. Traktowała ją jak skarb. Spojrzała. Serduszko narysowane czerwonym długopisem jeszcze nie wyblakło. A pod nim napis:
KOCHAM CIĘ MAMO.
Po drugiej stronie okna deszcz właśnie zapłakał.
Post został pochwalony 0 razy
|
|